Sporo czasu minęło od pierwszego wpisu, i dobrze to rokuje. Typowy bowiem układ słomianego zapału rysuje mi się tak: na początku bardzo częste wpisy, których częstotliwość geometrycznie maleje, dążąc do zera (z wykształcenia będę humanistą, więc rezerwuję sobie prawo do bezlitosnego lub żałosnego wypaczania terminów z nauk ścisłych, zwłaszcza mojej ukochanej - tu nie ma ironii - matematyki; w końcu trzeba dostarczyć ofiar następcom Sokala, którego dzieło czas wreszcie dorwać w pełnej wersji).
Kurczę, chciałbym jakoś na wstępie dać potencjalnym czytelnikom zadowalającą masę informacji o mnie, by wiedzieli, ktom jest, i nie wiązali ze mną nadmiernych nadziei. Bardzo mnie bowiem boli, gdy ktoś się na mnie zawodzi. Tu muszę zaznaczyć, że sposób pisania i dobór słów, jaki prezentuję, jest tak naturalny, jak tylko mi się udaje, tzn. ja po prostu piszę w ten sposób. Mówię z reguły trochę prościej, a myślę jeszcze trudniej, jeśli da się to tak ująć. Wołałbym już nie wracać do tej kwestii, ale jako asekurant pewnie to zrobię.
Ogólniej rzecz biorąc, widzę problem w tym, jaki obraz człowieka można wysnuć z moich tekstów. Mogę to być ja albo cała masa typów ludzkich, z którymi - jak mi się wydaje - nie mam wiele wspólnego. Żeby ten temat móc jakoś przetrawić, będę go musiał poruszać wielokrotnie; jakich oskarżeń się spodziewam (kwestia: 'dlaczego spodziewam się zewsząd oskarżeń' też jest interesująca, ale swoją nieinteresującą odpowiedź zamieszczę później)?
To, które przychodzi mi do głowy, to: nie masz życia. Innymi słowy, mam się wpasowywać w typ ludzi, którzy są mocno pretensjonalni, nie posiadają zbyt wielu/w ogóle przyjaciół, nie są towarzysko/fizycznie atrakcyjni i mają kompleksy na punkcie wszystkich wymienionych cech. Nie wiem, czy taki typ istnieje w statystyce, choć przypuszczam, że tak. Nie zaskoczę chyba jednak nikogo twierdząc, że się weń nie wpisuję. Jak również sądząc, że nie wpisuję się zbyt mocno w żaden szerzej znany typ człowieka. No cóż, wychodzi na to, że na razie musicie mi zaufać.
Akapit temu chodziło mi tak naprawdę o to, że używając tych samych wyrazów można stworzyć różne zdania (tego jesteście świadomi i beze mnie), ale i przez ten sam zapisany tekst można różne rzeczy rozumieć (to wiecie, ale nie byliście tego dotychczas wystarczająco świadomi; prawdopodobnie też nigdy nie będziecie), więc nie bardzo wiem, jak się wyrazić tak, by jasna była różnica pomiędzy mną a innymi się wyrażaczami (chyba wciąż wierzę, że jakaś istnieje). Oczywiście nakazuje mi to uważniej czytać cudze wypowiedzi, cudze blogi, ale jestem leniwym egotykiem, więc w ogóle niewiele ich czytam.
Nie mogę zacząć. Mam masę często mnie nękających przemyśleń światopoglądowych, które bym tu wrzucił, by otrzymać kiedyś jakiś feedback, ale nie wiem, czy w warstwie tekstowej jakkolwiek by się wyróżniły z dotychczasowych. Mówiąc tak zupełnie szczerze, nie wiem nawet, czy jakkolwiek byłyby oryginalne, gdyby je w pełni zrozumieć. Jakie to szczęście, że nie wierzę, by ktokolwiek miał zamiar czytać tego bloga, ponieważ bałbym się czytelnika zostawiać w tym miejscu samego. Siebie natomiast mogę, więc tak zrobię.
poniedziałek, 28 grudnia 2009
niedziela, 13 grudnia 2009
O co i po co?
Słowo.
Skoro więc już się zaczęło, czas wyjaśnić, po co dołączam do milionów tępych internautów wymądrzających się na swoich upośledzonych stronkach - blogach.Otóż postanowiłem dać sobie i innym szansę na wartościową komunikację, skonfrontować swoje projekcje z cudzymi i pośrednio z rzeczywistością. W sumie uważam się za człowieka wyjątkowego, tak samo jak wszyscy inni, więc tak jak i oni mam jakieś swoje mądrości (nie wiem, czy potrafię jeszcze użyć wyrazu 'mądrość' w liczbie pojedynczej, jedynie złośliwie mnogiej). Wychodzę z założenia, że są i będą niezrozumiałe dla innych (ponadto nie zamierzam w żaden sposób reklamować tego miejsca, więc pewnie nie będą miały dla kogo być zrozumiałe; głównym zyskiem z pisania jest chyba jednak fakt pisania, więc tak czy owak, ja wygrywam).
Pisać tu chciałbym w formule (jakże oryginalnie) przeplatanej: trochę światopoglądu, trochę zwykłego blogowania o moim życiu, jest też ryzyko pewnych treści muzycznych, jeśli moja miłość do tego medium będzie rosła tak intensywnie jak ostatnio. Myślę nawet o wrzuceniu tu paru moich opowiadań lub minidramatów. Jedne i drugie bywają zabawne, gdyby ktoś przebrnął przez moje wynurzenia, na pewno przyda mu się jakieś odstresowanie.
Moment do rozpoczęcia jest wyśmienity - od co najmniej pół roku znajduję się we wszechstronnym kryzysie, a kryzysy zwiastują przełomy. Wydaje mi się, że sięgam już dna, więc pojawia się możliwość stworzenia epickiej opowieści o dorastaniu, przełamywaniu pasma porażek i sięganiu szczytów. Albo nieco mniej epickiej o tym, jak taki zapał pojawia się i rozchodzi po kościach. Albo jeszcze czegoś.
Jak na razie to miejsce wygląda, jak wygląda: szablonowo. Gdyby przypadkiem ktoś je zaczął odwiedzać, z czasem postać wizualna również może zacząć ewoluować, na razie jednak byłoby to jak przystrajanie pustego opakowania. Poza tym, nie mam jeszcze żadnego dobrego pomysłu.
Skoro więc już się zaczęło, czas wyjaśnić, po co dołączam do milionów tępych internautów wymądrzających się na swoich upośledzonych stronkach - blogach.Otóż postanowiłem dać sobie i innym szansę na wartościową komunikację, skonfrontować swoje projekcje z cudzymi i pośrednio z rzeczywistością. W sumie uważam się za człowieka wyjątkowego, tak samo jak wszyscy inni, więc tak jak i oni mam jakieś swoje mądrości (nie wiem, czy potrafię jeszcze użyć wyrazu 'mądrość' w liczbie pojedynczej, jedynie złośliwie mnogiej). Wychodzę z założenia, że są i będą niezrozumiałe dla innych (ponadto nie zamierzam w żaden sposób reklamować tego miejsca, więc pewnie nie będą miały dla kogo być zrozumiałe; głównym zyskiem z pisania jest chyba jednak fakt pisania, więc tak czy owak, ja wygrywam).
Pisać tu chciałbym w formule (jakże oryginalnie) przeplatanej: trochę światopoglądu, trochę zwykłego blogowania o moim życiu, jest też ryzyko pewnych treści muzycznych, jeśli moja miłość do tego medium będzie rosła tak intensywnie jak ostatnio. Myślę nawet o wrzuceniu tu paru moich opowiadań lub minidramatów. Jedne i drugie bywają zabawne, gdyby ktoś przebrnął przez moje wynurzenia, na pewno przyda mu się jakieś odstresowanie.
Moment do rozpoczęcia jest wyśmienity - od co najmniej pół roku znajduję się we wszechstronnym kryzysie, a kryzysy zwiastują przełomy. Wydaje mi się, że sięgam już dna, więc pojawia się możliwość stworzenia epickiej opowieści o dorastaniu, przełamywaniu pasma porażek i sięganiu szczytów. Albo nieco mniej epickiej o tym, jak taki zapał pojawia się i rozchodzi po kościach. Albo jeszcze czegoś.
Jak na razie to miejsce wygląda, jak wygląda: szablonowo. Gdyby przypadkiem ktoś je zaczął odwiedzać, z czasem postać wizualna również może zacząć ewoluować, na razie jednak byłoby to jak przystrajanie pustego opakowania. Poza tym, nie mam jeszcze żadnego dobrego pomysłu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)