czwartek, 11 sierpnia 2011

Le wiadomości ekonomiczne i inne chujki.

Kiedy Grecja mierzyła się z widmem natychmiastowego bankructwa, inwestorzy tracili zaufanie do wszystkich rynków wschodzących, więc rykoszetem obrywała i złotówka (a Chiny to nie rynek wschodzondzy?). Gdy wraz z Włochami, Hiszpanią i Portugalią przed widmem bankructwa stawiano Unię Europejską, rykoszetem, jako jej część, obrywała Polska, takoż i złoty. Kiedy poleciały Stany oraz ichni dolar, znów rykoszetem obrywa złotówka. Dziękować Bogu, że inflacja dolara mozambijskiego nie powoduje rykoszetowej inflacji złotego.

*
Andrzej Lepper na 90% nie żyje. Koroner po wielu profesjonalnych testach stwierdził, że z całą pewnością nie reaguje na szturchanie. Czy to znaczy, że Balcerowicz może wrócić?

Btw mam takie dziwne przypuszczenie, że dostawszy władzę, rzeczony Balcerowicz byłby w stanie rozwiązać problem polskiego długu w ciagu zaledwie kilku ciężkich lat. Europejskiego tylko odrobinę dłużej. Muszę jednak przyznać, że mówi teraz przeze mnie wiara, nie racjonalny pogląd.

*

Ostatnio mam w głowie masę rzeczy z szerokiego spektrum humanistycznego, a nie tylko te głupie rynki, ale kiedy mam czas oraz siłę by przysiąść i coś napisać, niewiele w owej głowie pozostaje, tak więc tym razem wiadomość dość przypadkowa. Ale też te rynki (głównie nasz) naprawdę ciekawe - dzisiaj zaczęło się od wielkich wzrostów, a skończyło na bardzo interesujących spadkach. Nie miałem czasu poanalizować, ale w kwestii znaczenia dnia dzisiejszego dla rynków międzynarodowych rysowałbym analogię do chuja wbitego w jabłoń - z czasem może dowiemy się, o co chodzi, ale na razie za wcześnie, by cokolwiek mówić.

*
P.S.: Następna przygoda Artura Krzykadełki mogłaby dotyczyć giełdy. Pies Skafander zostałby foreksowym Market Makerem (rozróżnienie pomiędzy brokerami MM a ECN) i trzepałby kasę z zerowania swoich klientów. Sam Krzykadełko zostałby profesjonalnym oszustospekulantem, takim, na jakiego niektórzy kreują tajemniczego Don Patro. Tytuł książki: "Artur i Maszyna do Robienia Pieniędzy", wydawnictwo W.A.C., należy spodziewać się w empikach w lutym 2012 (jeśli jeszcze świat będzie istniał).

P.S.2: Wulgaryzmy mnie pochłaniają. Bez nich wypowiedź (własna) wydaje mi się ugrzeczniona, ocenzurowana, nieszczera [wstyd przyznać, ale ostatnio myślę często za pomocą chujów i kurew - jeśli bez gniewu i autoironicznie (a przynajmniej autotelicznie), to brzmią wesoło, poniekąd poetycko]. Stąd konieczność dodania chujków w tytule, by uniknąć pretensjonalności. A 'le' to taki żarcik z mejnstrimem, który nie uważa się za mejnstrim (przy okazji, ów wyraz tak istotny - mejnstrim -  chyba powinniśmy zaadaptować w takiej rodzimej pisowni, gdyż stał się on zbyt mejnstrimowy, by doń używać obcej wymowy; w końcu niemal wszystkie używane przez nas wyrazy kiedyś były obce).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz